Brenzberg
Bieszczady w czasach II Wojny Światowej stały się areną nienawiści, krzywd i terroru napędzanych przez przeróżne siły. Za zachętą hitlerowców zbudzony został ukraiński nacjonalizm, którego bezwzględności doświadczyła przede wszystkim polska ludność pogranicza. Niemcy wkraczając na tereny Rzeczpospolitej łudzili mniejszość ukraińską perspektywą utworzenia suwerennego państwa, które miało być niejako nagrodą za lojalność wobec Hitlera. Wielu Ukraińców zawierzyło tym obietnicom i zaczęło gorliwie wysługiwać się hitlerowcom. Na terenie gminy Lutowiska modercze ideologie osiągnęły swoje apogeum 22 czerwca 1942 roku. W tym dniu spędzeni przez gestapo i policję ukraińską Żydzi z Lutowisk i okolicy , w liczbie 650 osób, zostali w Lutowiskach za kościołem, rozstrzelani.
Do innej, niemniej przerażającej zbrodni, miało dojść w dwa lata później, 15 sierpnia 1944 roku. Tym razem odpowiedzialnym była już tylko Ukraińska Powstańcza Armia, powstałe na bazie Organizacji Nacjonalistów Ukraińskich Stepana Bandery, partyzanckie oddziały zbrojne, jak wkrótce okazało się armia terrorystyczna, armia odpowiedzialna za krwawe pogromy bezbronnej ludności polskiej i ukraińskiej na Podolu, Wołyniu i Lwowszczyźnie. Polaków mordowano za polskość, Ukraińców za sympatie proradzieckie. Oto fragment relacji jednego z mieszkańców Tarnawy Wyżnej: “Upowcy zapowiedzieli rzeź wszystkich Lachów. Początkiem tej akcji miał być sygnał widoczny z daleka – płonący stos na Pikuju. Od maja 1944 roku zaczęli Polacy dostawać wyroki śmierci. Były to kartki papieru ze stałą treścią wypisaną na maszynie, gdzie po słowach “…skazuje się na karę śmierci” dopisywano ołówkiem kopiowym nazwisko skazanego lub całej rodziny. Kartki przylepiano nocą na studni i na oknie. Taki też wyrok otrzymała i moja rodzina. Wyrok podpisany był przez OUN i UPA z Sambora. Mimo obecności działającej dość intensywnie partyzantki wyroki takie były wykonywane. Tak zginął m.in. stryj pana Ludwika Gdowskiego z Tarnawy Niżnej, legionista i uczestnik wojny polsko-bolszewickiej. Rozrąbano go toporem na progu swojego domu. Zapanował terror i permanentny strach, gdyż strzał mógł paść do każdego i w każdej chwili”.
Siły polskiej samoobrony w Dolinie Górnego Sanu były wówczas dość nieliczne i nie były w stanie skutecznie bronić polskich mieszkańców przed ukraińską agresją. Dlatego też wiele rodzin opuściło Bieszczady, wiele innych próbowało znaleźć schronienie w okolicznych lasach. Mieszkańcy nadsańskich wiosek, w tym wielu leśników, uciekało przed falą represji na Jasieniów, dziś Jeleniowate, gęsto zalesione wzgórze górujące ponad okolicą, na którym znajdowała się leśniczówka, w której zamieszkiwał leśniczy Franciszek Król wraz z rodziną. Uciekinierzy zostali oczywiście przyjęci, nie ustrzegło ich to jednak od dramatu, który wkrótce miał się stać ich udziałem. Na ternie nieistniejącej dziś leśniczówki Brenzberg, wkrótce pojawili się ukraińscy zwyrodnialcy, dokonując bezwzględnego mordu na 74 ukrywających się tu Polakach. Egzekucji dokonano najprawdopodobniej bez jednego choćby wystrzału, przy pomocy kos, siekier i wideł. We wrześniu 2010 na Jeleniowatym, w miejscu tragedii, ustawiono pomnik oraz drewniany krzyż. Staraniem leśników z Leśnego Kompleksu Promocyjnego “Lasy Bieszczadzkie, nadleśnictwo Stuposiany, zagospodarowano również teren byłej leśniczówki, z której do dziś pozostały jedynie mury piwniczki, studnia oraz fundamenty budynków, a także oznakowano szlak dojściowy i ustawiono informacyjne tablice. W egzekucji na Brenzbergu nad Mucznem życie straciło 74 osoby.
Z zeznań świadka: “W sierpniu 1944 roku Polacy rodzinami uciekali do lasu na Jasieniów. Później w Sokolikach pojawił się chłopiec, który opowiadał, że 15 sierpnia 1944 roku, wracając rankiem zobaczył jak upowcy otaczają leśniczówkę. Potem słyszał ich wrzaski oraz krzyki i płacz ofiar. Chłopiec uciekł do Sokolik, ale dręczony niepewnością o los bliskich powrócił do lasu, gdzie został przez upowców ujęty i zamordowany”. Inny świadek: “Rankiem, 18 sierpnia 1944 roku zaszliśmy do leśniczówki, gdzie wśród traw i pod płotami natknęliśmy się na zwłoki 74 osób. Ofiary nie miały ran postrzałowych. Ciała kobiet, dzieci i mężczyzn były okaleczone, ze śladami męczeńskiej śmierci zadanej jakieś 3 dni temu. Po ubiorze poznawaliśmy, że t byli Polacy – leśnicy, kolejarze, administratorzy z miejscowych folwarków a także bieżeńcy, w tym dwóch księży.
Niedawno minęła siedemdziesiąta rocznica tych krwawych wydarzeń, wiele ran zostało już zabliźnionych i nie należy ich rozdrapywać. Rzeczpospolita Polska w tych trudnych czasach wspomaga Ukrainę w jej walce o niepodległość, jednakże chociażby z uwagi na pamięć o bestialsko pomordowanych rodakach nie należy bezkrytycznie wspierać nacjonalistycznych sił, które obecnie znowu doszły do głosu na scenie politycznej naszego wschodniego sąsiada. Przypadków Brenzbergu było przecież znacznie więcej, powinniśmy zatem zawsze pamiętać do czego prowadzi ideologia szerząca nienawiść, szowinizm i ksenofobię, dzieląca ludzi.